Najnowsze wpisy, strona 2


Bez tytułu
Autor: kobietaizycie
17 maja 2015, 15:02

Nie wiedzialam jak mam dalej zyc....Co robic,jak dalej sobie radzic...Pan H zamiast wspierac mnie,postanowil wesprzec kolege,ktory poklocil sie ze swoja kobieta...Po pogrzebie spedzil ze mna 5 dni,po czym stwierdzil,ile mozna z Toba siedziec...Zamknelam sie w sobie jeszcze bardziej...zmienilam prace,poznalam nowych ludzi...To oni wspierali i dodawali sil...Tak poznalam Pana S...Byl mily...Wspieral czego nie robil Pan H...Tak pojawilo sie uczucie...Coraz bardziej sie do siebie zblizalismy...Przestraszylam sie tego...Dlaczego???Balam sie ze czeka mnie takie samo zycie jak z Panem H...Okazalo sie ze Pan S ma rodzine...Robilam wszystko zeby uczucie zniknelo...Dotarlo do mnie co robie...Nie moglam pozwolic zeby przeze mnie rozpadla sie rodzina,mimo ze  nie byla idealna...Nie moglam zadawac bolu,ktory byl mi tak dobrze znany...Pan S wkoncu oduscil...Wybral inna...Ja dalej bilam sie z myslami i cierpialam...Znalazlam dodatkowe zajecie (prace)...Na spotkaniu organizacyjnym telefon moj sie gotowal...Dzwonil Pan H...Odebralam i uslyszalam gdzie jestes kurwo...Przyjechal,zrobil scene na ulicy...Szarpal,wyzywal,nikt nie zareagowal....Wrocilismy do domu,i cos we mnie peklo...To koniec...Spakowalam rzeczy i wyszlam...Zatrzymalam sie u znajomych...Pan H odwiedzil mnie w pracy...Obiecal ze sie zmieni,ze kupi mieszkanie i zalozymy rodzine...Bez chwili namyslu odmowilam...Strach minal a ja zaczynalam zyc na nowo...Odezwal sie Pan S...Nadal byl w zwiazku,ale prosil o spotkanie...Zgodzilam sie...Bylam wolna kobieta i to nie ja mialam na sumieniu rozpad jego rodziny...Narzekal ze z nowa partnerka zwiazek sie nie uklada...Jako przyjaciolka doradzilam Panu S zeby walczyl,ze to tylko chwilowy kryzys...Czy o taka rade mu chodzilo???Nie wiem...Zawsze powtarzal ze ma do mnie slabosc i nie chodzi tylko o sex...Co chcial mi przez to powiedzie???Nie wiem...Czy cos do mnie czul???Nie wiem...Spotkalam mame Pana H...Mowila ze bardzo przezyl nasze rozstanie...Nie wierzylam...Czy mialam racje???Sami osadzcie...Pol roku po naszym rozstaniu zwiazal sie na nowo...Bylo mi zal tej kobiety...Dlaczego???Zdradzal ja...Mi rowniez proponowal sex,mial tupet...Poczulam jeszcze wieksze obrzydzenie do niego...Moje zycie nabieralo tepa...Brak miejsca na milosc...Moze tak bylo mi wygodniej...Otworzylam wlasny biznes....Odnowilam stare znajomosci,przyjaznie ktore odebral mi Pan H...Jedna z tych osob byl Pan G...Po takim czasie mielismy o czym rozmawiac...Przyjazn sie rozwijala...Wspolne wyjazdy,spotkania,rozmowy sprawily ze wkoncu wyladowalismy w lozku...

Bez tytułu
Autor: kobietaizycie
17 maja 2015, 01:22

Szybko doszlam do wniosku ze Pan H nie nadaje sie na ojca...Potrafilismy tygodniami siedziec obok siebie w ciszy...Czulam jak bym dzielila mieszkanie ze wspollokatorem nie partnerem...Wkoncu Pan H zdecydowal sie oswiadczyc...Bojac sie jak zareaguje na odmowe,zgodzilam sie...Od tamtej pory bylo coraz gorzej...Kłótnie nasilaly sie....Coraz bardziej sie od siebie oddalalismy...Czy cos nas kiedys laczylo???Tak,sex...Oboje go lubilismy...Samotne noce,kłótnie,dowody zdrady sprawily,ze patrzylam na niego z obrzydzeniem...Czy zdawal sobie sprawe jaki bol mi zadaje??? Nie,bo jak uwaza Pan H to moja wina...Dowiedzialam sie ze moja mama jest chora na raka...Bylam przerazona i zalamana...Operacje,leczenie,kontrole...Walka trwala rok...Niestety tej walki nie udalo sie wygrac...Mama zmarla a moj swiat sie zawalil...Jedyna osoba ktora dawala mi sile i wsparcie odeszla...

Bez tytułu
Autor: kobietaizycie
16 maja 2015, 18:21

Od czego zaczac...Nie wiem...Pytanie co chcielibyscie tak naprawde wiedziec?Dziecinstwo,ktore bylo dla mnie trauma,czy zycie obecne ktore wcale nie jest lepsze...Moze w Was znajde wsparcie ktorego nie mam do dzisiejszego dnia...Dziecinstwa wlasciwie nie mialam,jedyne co z niego pamietam to alkohol,awantury,urazy ciala i psychiki.Nie znam znaczenia slow "cieplo rodzinnego domu"...Rodzice mieli powazny problem z alkoholem...Mieszkalismy w nie wielkiej miejscowosci na uboczu...Nikt nie slyszal krzykow mamy kiedy ojciec ja bil..Czesto musielismy z bratem uciekac w srodku nocy z domu..My rowniez bylismy bici i......Takie mielismy cale dziecinstwo...Oboje wyrwalism sie z domu....Mimo wspolnych cierpien jakie przeszlismy nie mamy ze soba kontaktu...Czy mozemy na siebie liczyc???? Z pewnoscia nie....Poznalam chlopaka...Zwiazek z nim byl koszmarem...Kłotnie,zdrady,rekoczyny,zazdrosc...Zwiazek byl toksyczny a koles psychiczny...Stracilam na niego 8 lat ....Czy bylam szczesliwa choc przez chwile???Nie znam tego uczucia...On nie dal mi tego szczescia....Jego pseudo przyjaciele nie akceptowali mojej osoby....Bylam mu potrzebna do sprzatania,gotowania,prania...Ciągle podejrzewal mnie o zdrade...To on mnie zdradzal na co mialam dowody...Moge smialo powiedziec ze trafilam na faceta,ktory przypominal swoim zachowaniem mojego ojca....Zaczelam czesciej rozmawiac z mama i nasze stosunk sie poprawily...Mialysmy podobne problemy...Zaczelam czesciej jezdzic do domu...Ojciec sie nie zmienil...Nadal znecal sie nad mama....Nie docenial tego co ma w domu...Jako dziecko marzylam o zalozeniu rodziny,lecz bedac z kims takim jak Pan H moglam tylko marzyc...Moze dobrze sie stalo ...Nie znioslabym  mysli ze moje dziecko moze cierpiec jak ja ...Czas mijal a ja coraz bardziej zamykalam sie w sobie...Tylko w pracy moglam byc soba,odpoczywalam od Pana H...Tak poznalam Pania M,byla moja przyjaciolka choc tak naprawde nie do konca nia byla...Nie potrafilam sie przed nia otworzyc tak na 100%...Dzis wiem ze moje obawy co do jej osoby nie byly bezpodstawne...Po jakims czasie Pani M ulozyla sobie zycie,urodzilo sie dziecko...Nadal mialysmy kontakt ale to juz nie bylo to samo...Malszek byl cudny :)Kochalam jak swoje :) Kontakt z Pania M ograniczyl sie do jednego tel w miesiacu....Rozumialam to,dziecko,dom,obowiazki...Zazdroscilam jej troche...Lecz mieszkajac,zyjac  z Panem H zazdrosc szybko minela...