Archiwum 17 maja 2015


Bez tytułu
Autor: kobietaizycie
17 maja 2015, 23:16

Po wspolnie spedzonej nocy nie bylo juz jak wczesniej...Pan G nalegal na spotkania...Odmawialam,nie wiedzialam czego tak naprawde ode mnie oczekuje...Podobnie jak ja mial swoj bagaz doswiadczen...Rozstal sie z kobieta,ktora urodzila mu dziecko (coreczke)...Z rozmow wynikalo ze chce przyjazni,pozniej zobaczymy co z tego wyniknie...Nie bylam gotowa na kolejna "przyjazn"...Dopiero odzyskalam wolnosc i zycie...Znowu ten strach...Pan G sie nie poddawal...Dzwonil,proponowal spotkania,kino...Odmawialam...Strach byl silniejszy ode mnie...Takim sposobem zrazilam do siebie Pana G...Nie mamy kontaktu...Czy moglo byc cos wiecej??Nie wiem...Za to ja zrozumialam ze przez Pana H juz nigdy nie zaufam facetowi,i zapomnialam jak to jest kochac i byc kochana...Nie potrafie okazywac uczuc ani ich od wzajemnic...Czy jestem skazana na samotnosc???Nie wiem...Moze tak jest mi pisane...Interesy szly coraz gorzej...Bylam okradana przez pracownika...Jedyna pomoca w tej sytuacji byl kredyt...Tak pojawily sie kolejne problemy...Zastanawiam sie co robic dalej,bo sytuacja jest beznadziejna...Co jeszcze mnie spotka???Ile jeszcze musze zniesc i wycierpiec???Nie wiem i boje sie o tym myslec...Przez jakis czas pracowala u mnie Pani M (przyjaciolka)...Na tym skonczyla sie nasza przyjazn,bo Pani M miala lepkie raczki...Tak stracilam wiare w ludzi i w siebie...Problemy mnie pokonuja a ja nie mam juz sil na dalsza walke...Milosc??? Nie wierze w nia...Samotnosc to moja milosc...

Bez tytułu
Autor: kobietaizycie
17 maja 2015, 15:02

Nie wiedzialam jak mam dalej zyc....Co robic,jak dalej sobie radzic...Pan H zamiast wspierac mnie,postanowil wesprzec kolege,ktory poklocil sie ze swoja kobieta...Po pogrzebie spedzil ze mna 5 dni,po czym stwierdzil,ile mozna z Toba siedziec...Zamknelam sie w sobie jeszcze bardziej...zmienilam prace,poznalam nowych ludzi...To oni wspierali i dodawali sil...Tak poznalam Pana S...Byl mily...Wspieral czego nie robil Pan H...Tak pojawilo sie uczucie...Coraz bardziej sie do siebie zblizalismy...Przestraszylam sie tego...Dlaczego???Balam sie ze czeka mnie takie samo zycie jak z Panem H...Okazalo sie ze Pan S ma rodzine...Robilam wszystko zeby uczucie zniknelo...Dotarlo do mnie co robie...Nie moglam pozwolic zeby przeze mnie rozpadla sie rodzina,mimo ze  nie byla idealna...Nie moglam zadawac bolu,ktory byl mi tak dobrze znany...Pan S wkoncu oduscil...Wybral inna...Ja dalej bilam sie z myslami i cierpialam...Znalazlam dodatkowe zajecie (prace)...Na spotkaniu organizacyjnym telefon moj sie gotowal...Dzwonil Pan H...Odebralam i uslyszalam gdzie jestes kurwo...Przyjechal,zrobil scene na ulicy...Szarpal,wyzywal,nikt nie zareagowal....Wrocilismy do domu,i cos we mnie peklo...To koniec...Spakowalam rzeczy i wyszlam...Zatrzymalam sie u znajomych...Pan H odwiedzil mnie w pracy...Obiecal ze sie zmieni,ze kupi mieszkanie i zalozymy rodzine...Bez chwili namyslu odmowilam...Strach minal a ja zaczynalam zyc na nowo...Odezwal sie Pan S...Nadal byl w zwiazku,ale prosil o spotkanie...Zgodzilam sie...Bylam wolna kobieta i to nie ja mialam na sumieniu rozpad jego rodziny...Narzekal ze z nowa partnerka zwiazek sie nie uklada...Jako przyjaciolka doradzilam Panu S zeby walczyl,ze to tylko chwilowy kryzys...Czy o taka rade mu chodzilo???Nie wiem...Zawsze powtarzal ze ma do mnie slabosc i nie chodzi tylko o sex...Co chcial mi przez to powiedzie???Nie wiem...Czy cos do mnie czul???Nie wiem...Spotkalam mame Pana H...Mowila ze bardzo przezyl nasze rozstanie...Nie wierzylam...Czy mialam racje???Sami osadzcie...Pol roku po naszym rozstaniu zwiazal sie na nowo...Bylo mi zal tej kobiety...Dlaczego???Zdradzal ja...Mi rowniez proponowal sex,mial tupet...Poczulam jeszcze wieksze obrzydzenie do niego...Moje zycie nabieralo tepa...Brak miejsca na milosc...Moze tak bylo mi wygodniej...Otworzylam wlasny biznes....Odnowilam stare znajomosci,przyjaznie ktore odebral mi Pan H...Jedna z tych osob byl Pan G...Po takim czasie mielismy o czym rozmawiac...Przyjazn sie rozwijala...Wspolne wyjazdy,spotkania,rozmowy sprawily ze wkoncu wyladowalismy w lozku...

Bez tytułu
Autor: kobietaizycie
17 maja 2015, 01:22

Szybko doszlam do wniosku ze Pan H nie nadaje sie na ojca...Potrafilismy tygodniami siedziec obok siebie w ciszy...Czulam jak bym dzielila mieszkanie ze wspollokatorem nie partnerem...Wkoncu Pan H zdecydowal sie oswiadczyc...Bojac sie jak zareaguje na odmowe,zgodzilam sie...Od tamtej pory bylo coraz gorzej...Kłótnie nasilaly sie....Coraz bardziej sie od siebie oddalalismy...Czy cos nas kiedys laczylo???Tak,sex...Oboje go lubilismy...Samotne noce,kłótnie,dowody zdrady sprawily,ze patrzylam na niego z obrzydzeniem...Czy zdawal sobie sprawe jaki bol mi zadaje??? Nie,bo jak uwaza Pan H to moja wina...Dowiedzialam sie ze moja mama jest chora na raka...Bylam przerazona i zalamana...Operacje,leczenie,kontrole...Walka trwala rok...Niestety tej walki nie udalo sie wygrac...Mama zmarla a moj swiat sie zawalil...Jedyna osoba ktora dawala mi sile i wsparcie odeszla...